środa, 14 stycznia 2015

Złączeni na zawsze (opowiadanie)

Złączeni na zawsze

Historia miłosna. Banalne? Może. Każda podobna, ale każdą coś wyróżnia. Wierzę w jedyną prawdziwą miłość. Wierzę, że prawdziwie można zakochać się tylko raz. Wierzę, że w przyszłości można być z partnerem, którego się kocha, kocha w TEN konkretny sposób. Wierzę w jedyną prawdziwą miłość.
Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. Nie wierzę w to. Zauważcie, że w każdym filmie czy książce ludzie, którzy mają podobne charaktery i przyzwyczajenie, dogadują się lepiej , niż osoby o odmiennych upodobaniach. Kiedy jedno woli ekstremalne przygody, a drugie boi się wyjść na ulicę bez zielonego światła. Oczywiście, nie mówię o wszystkich, zawsze znajdują się wyjątki. Pogrzebię trochę w pamięci i znajdę sytuację sprzed lat, najlepszych lat w życiu. Mając zaledwie 15 lat (pewnie nie uwierzycie, że w tym wieku można przeżyć coś wzniosłego) spędzałam czas głównie sama w domu…
~Ashley~
Nareszcie dzwonek ogłaszający koniec lekcji, wreszcie mogę iść do mojego domu. Otwierając drzwi do ogromnej willi, czułam pustkę, wiedząc, iż znowu będę chodziła po pustych korytarzach, stukając moimi wysokimi obcasami. Odgrzewałam sobie obiad, kiedy zauważyłam karteczkę na lodówce: „Wyjechaliśmy w sprawach związanych z naszą tajną pracą. Nie będzie nas około trzech dni. Pieniądze masz wpłacone na swoją kartę kredytową. Amy.” Ta… Moi rodzice są założycielami jakiejś ogromnej firmy zbierającej „kupę” forsy. Jedyna wada – wyjeżdżają średnio raz w tygodniu. Nie wiem, kiedy ostatni raz rozmawiałam z nimi spokojnie. Zjadłam obiad. Zasiadłam przed telewizorem. Przeskakiwałam po kanałach, znając ich kolejność na pamięć. Muzyka, bajki, TVN, jakiś program o operacjach plastycznych, talk-show.. i tak nie mam co oglądać, więc włączę wiadomości, może się przynajmniej czegoś dowiem na jutrzejszą kartkówkę z WOS-u. Jeśli już mowa o szkole, nie umiem się zorganizować, nigdy nie robię zadań, na lekcji zazwyczaj śpię, słucham muzyki lub piszę esemesy. Moje oceny wahają się między dopuszczającymi a dostatecznymi. No cóż. Zwykłe lenistwo. Rodzice i tak nic mi nie powiedzą, bo nawet ich to nie interesuje… W wiadomościach mówili o porywaniu nastolatków białymi busami. Gdy już chciałam wyłączyć TV, zaczęto mówić o otwarciu największej dyskoteki na świecie w Nowym Jorku – w moim mieście (no tak, najdroższa metropolia). Premierowe otwarcie 1.grudnia 2013r., czyli jutro. Piątek wieczorem i tak nie mam nic do roboty, więc w sumie mogę się przejść i zobaczyć, jak tam jest. Nigdy nie piłam alkoholu ani nie zapaliłam papierosa, nie ciągnęło mnie do tego… albo po prostu nie miałam z kim nawet tego spróbować… Wzięłam szybki prysznic. Nawet się nie obejrzałam, a już była godzina 19:00. Położyłam się do łóżka i oglądałam chwilę Fejsa, Twittera, Insta, Aska, Snapa i czytałam ff. Ta chwila trwała do godziny 1:00 w nocy. Moment później już spałam. Rano zadzwonił budzik o godzinie 6:20. Wzięłam 20-minutowy prysznic i poszłam do mojej garderoby. Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwyczajna szafa, lecz gdy wejdziesz do niej, niczym do Narnii, otwierając tylne drzwi, ujrzysz pomieszczenie średnio dwa razy większe, niż cały dom przeciętnej osoby. Ja. Rozpieszczona dziewczynka. Wzięłam czarne legginsy, miętową, luźną bluzkę, czarne vansy oraz czarną skórzaną kurtkę. Umalowałam się, wyprostowałam włosy, wzięłam słuchawki i zamykając drzwi do domu, włączyłam piosenkę Demi Lovato „Really don’t care”. Do szkoły mam około 15 minut. Tam czas płynął mi nieubłaganie wolno, ale kiedy już wróciłam do domu o 16:00, zegar postanowił przyspieszyć. Powtórzyłam czynności z wczorajszego wieczoru. Po prysznicu weszłam do mojej garderoby z nadzieją znalezienia odpowiedniego stroju. Po 30-minutowym narzekaniu, przebieraniu i tańczeniu do piosenek z mojej play listy, wybrałam białą, prześwitującą koszulę do czarnej, skórzanej spódnicy, do tego ubrałam lity( przy moim wzroście nie będzie to wyglądało nieodpowiednio ,mam tylko 152cm). Prostując włosy, spojrzałam na zegarek, który wskazywał 20:30. „Jeszcze mam chwilę czasu”- pomyślałam. Stałam o 21:17 przed domem, czekając na taksówkę. Podjeżdżając do budynku, słyszałam z daleka głośną i aż proszącą do tańca muzykę. Bramki . Bramkarze stojący przy tabliczce z napisem: „Minimum 21 lat”. Świetnie.
~Nick~
Podjeżdżając pod budynek, miałem wrażenie, że to będzie mój wieczór. Przecisnąłem się do przodu przez tłum rozebranych dziewcząt. Przywitałem się z Macousem i Maisonem, ochroniarzami tej dyskoteki. Miałem tylko 20 lat, ale dzięki znajomościom mogłem wchodzić, gdzie tylko chciałem. Gdy już miałem odchodzić, zauważyłem, że na tyłach ktoś się skrada, postanowiłem, że sam przekonam się, co to jest i nie będę zawracać nikomu głowy. Podchodząc tam, czułem się jak włamywacz, ale przecież to ja byłem ten dobry… prawda? Zobaczyłem dziewczynę średniego wzrostu, która próbowała wspiąć się po rynnie. Wydawała się niegroźna, więc podszedłem do niej.
- Co ty robisz?- zapytałem. To był błąd. Dostałem „z liścia” w twarz. Nie bolało, ponieważ jestem napakowany, ale sam fakt, że odważyła się to zrobić, zaintrygował mnie. Chwyciłem ją za nadgarstki i przycisnąłem do ściany ”Wiesz, komu właśnie podpadłaś?” – wyszeptałem jej do ucha. Próbowała się uwolnić, ale mnie sprawiało to niezłą frajdę „za karę dzisiejszą noc spędzisz wraz ze mną na tej dyskotece, na którą próbowałaś się wkraść.” Dziewczyna przytaknęła, nie wiem, czy ze strachu czy z coraz mniejszej ilości tlenu. Puściłem ją. Przyjrzałem się jej dokładnie. Była piękna. Miała długie, proste, blond włosy, idealnie niebieskie oczy oraz kobiece kształty. Swoją drogą, była takim trochę moim małym ideałem. Bez ani jednego słowa przeszliśmy obok ochroniarzy i weszliśmy na salę. Podając jej drinka, spytałem o imię.
- Ashley Tisdle.
- Nick Drake.
- Wiem, kim jesteś.
- O nie… Mam nadzieję tylko, że nie wierzysz w te rzeczy, o których ludzie gadają.
- Nie znam cię, nie osądzam pochopnie.
- Już znasz. Wiesz, wydajesz mi się być bardzo pewna siebie ze względu na zaistniałą sytuację. – Nie dosłyszałem odpowiedzi. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy na parkiet. Po około 5 godzinach tańczenia wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w stronę auta. To znaczy, ja szedłem a ona leżała na moich barkach. Coś mi się wydaję, że trochę za dużo wypiła. Wsiedliśmy do najnowszego modelu Porsche i pojechaliśmy do mojego domu. Uznałem, że mieszka sama, ponieważ nie odezwała się ani słowem o powrocie do domu. Po około 40 minutach mój szofer zatrzymał się przed domem. Domem, który znajduje się w środku lasu. Jest cały szklany, z zewnątrz widać dokładnie wszystko, nawet łazienka nie jest niczym osłonięta. Nie muszę się martwić o prywatność, ponieważ tutaj nigdy nikogo nie ma, a nawet jeśli, moje ciało jest lepsze niż jakiekolwiek inne, które istnieje. Zaniosłem ją do sypialni. Położyłem się obok niej ,wpatrując się w jej idealne rysy twarzy i… zasnąłem.
~Ashley~
Moja pierwsza myśl po przebudzeniu? „To był najlepszy sen w moim życiu” Druga? „Ale gdzie ja jestem?” Kolejna? „ Co do cholery obok mnie robi seryjny morderca – Nick Drake?!” Wstałam i migiem wyszłam z tego szklanego pomieszczenia. Nawet jeśli bym chciała to i tak nie mam gdzie się ukryć. Usiadłam na skraju łóżka i oglądałam równomiernie unoszącą się umięśnioną, klatkę piersiową. Jego włosy były niedbale porozrzucane, a usta leciutko rozchylone. Był nieziemsko przystojny. Jak to możliwe, że tacy ludzie jak on, mogą pociągać urodą? Po około trzech minutach obudził się. Nie przemyślałam sprawy i od razu zażądałam jednego : - Chcę do domu.
~Nick~
Ledwo otworzyłem oczy, a ta laska do mnie z tekstem: „Zawieź mnie do domu”, a może by tak : - Dzień dobry kochanie? – zażartowałem. – Nie jesteś moim kochaniem, chcę tylko znaleźć się u mnie w domu. Wstałem ,chwyciłem ją za gardło , przyciskając ją do ściany rzekłem: „Grzeczniej! Masz być dla mnie miła!” – Albo co? Zabijesz mnie jak swoich rodziców?! Osłupiałem. – Jak śmiesz o tym wspominać? Jednak wypuściłem ją ,nie czekając na odpowiedz. Po 15 minutach niezręcznej ciszy odezwałem się: „Ubieraj buty i wsiadaj do auta, kierowca przyjechał, podaj mu adres, a on cię tam zawiezie” - po wyrecytowaniu krótkiej instrukcji poszedłem się myć. I tyle ją widziałem.
~Ashley~
Kiedy dojechałam do domu, wzięłam prysznic i ułożyłam krótki schemat wczorajszych wydarzeń: 1. Próbowałam wkraść się na imprezę 2.Nick mnie przyłapał i za danie mu „plaskacza” w twarz musiałam z nim spędzić noc w klubie 3. Następnie obudziłam się w łóżku razem z Jonasem. Więcej nie pamiętam Od tego wydarzenia minęły cztery tygodnie. Jest 29 grudnia. Za parę dni sylwester, a ja go oczywiście spędzę sama w domu. Weszłam na Messenger i odczytałam wiadomość. Nick Drake pisze: Podaj adres. Wpadnę na pewno. Szczerze mówiąc, poszukałem w Internecie trochę o Tobie i Twoich rodzicach, więc wiem, że są całe dwa tygodnie na wyjeździe. Bardzo tajna praca – pomyślałam Ashley Tisdle pisze: Nowy Jork ul. Milusa 16c Bądź o 21:00 Wiem, że niemądre posunięcie, ale szczerze mówiąc, nie było dnia, żebym o nim nie myślała. Postanowiłam pójść się umyć oraz wybrać wstępnie ubranie na nadchodzącą imprezę.
~Nick~
Stałem przed drzwiami wielkiej willi. Otworzyłem drzwi (bo po co mam czekać na kogoś), wszedłem do środka. Pozwiedzałem trochę i po jakichś 15 minutach zeszła na dół ona. Ubrana w czarną kloszową sukienkę oraz buty na obcasie. – Nie musiałaś się tak stroić. – Pocałowałem ją w policzek na powitanie. Napiliśmy się coli i poszliśmy włączyć muzykę. Rozmawialiśmy, jakbyśmy się znali całe życie. Zaraz przed godziną 24:00 wyszliśmy na dwór, aby usiąść wygodnie i oglądać fajerwerki. – Nie sądziłam, że potrafisz być taki kochany i delikatny.
-Czemu myślałaś inaczej? – odparłem lekko zdenerwowany.
- No wiesz… przez to, co zrobiłeś swoim rodzicom. Przepraszam, nie powinnam o tym wspominać.
- Słuchaj, jeszcze nikomu o tym nie mówiłem, więc doceń moje starania w tym momencie. To prawda. Zabiłem ich, ale miałem powód. Oni byli jedną, wielką patologią. Ojciec wracał zawsze pijany do domu, bił matkę, mnie do 18 roku życia również. Moja mama miała wiecznie siną twarz. Ojciec brał narkotyki, nie pracował nigdy. Matka zdradzała ojca, wmawiała mi całe życie, że jestem nic nie wart. Nigdy nie rozmawiałem z nimi w miłej atmosferze. Rozumiesz? NIGDY. W końcu któregoś dnia ojciec przyszedł z benzyną do domu, oznajmiając nam „Spalę to wszystko! Was też spalę!” Wyciągnąłem pistolet ze skrytki i w niego strzeliłem. Matki nie chciałem zabić. Była po prostu w złym miejscu i w złym czasie… - kończyłem moją wypowiedź mając szklanki w oczach – sam sobie na wszystko zapracowałem, na wszystko, co kiedykolwiek miałem, na wszystko, co mam teraz. Przytuliła się do mnie. Wiedziałem, że boi się mnie przez to, co zrobiłem, ale jednocześnie jest jej mnie żal. Nienawidzę litości. Jednak wszystko, co ona robiła, wydawało mi się idealne. Wybiła północ. Pocałowała mnie. Pocałunek był długi i namiętny. Tak rozpocząłem rok 2014.
~Ashley~
Pocałowałam go. Coś kazało mi to zrobić, ale dzięki temu czemuś rozpoczęłam rok 2014 lepiej ,niż mogłam to sobie wyobrazić. Jednak nie byliśmy w związku. Ani ja, ani on nie chcieliśmy więzienia. Zachowywaliśmy się jak para, to prawda, ale jednak byliśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Spędzaliśmy każdą chwilę razem. On pracował tylko w tych godzinach, gdy ja chodziłam do szkoły. Chociaż ostatnio często się tam nie pokazywałam. Jest pierwszy dzień wiosny. Za tydzień mam swoje szesnaste urodziny. Wraz z Nickiem postanowiliśmy, że spędzimy je w jego domu. O godzinie 19:00 byłam już w drzwiach. Nie zdążyłam wejść do środka, a Nick już zawiązał mi oczy chustą i wziął na ręce. Podejrzewam, że zaniósł mnie do auta. Po około godzinie stałam już na swoich nogach, czekając, aż zobaczę, co dla mnie przygotował. Ujrzałam piękną restaurację. Weszliśmy do środka. Stanęliśmy pomiędzy pustymi stolikami.
- Chciałem ci powiedzieć, że… kocham cię…
-Ja ciebie też kocham – pocałowałam go.
- Ale nie… ja cię naprawdę kocham. Już nie tylko jako przyjaciółkę, ale jak najprawdziwszą miłość.
- Nick, ale obiecaliśmy sobie… Przerwał mi:
- Wiem, co sobie obiecywaliśmy „nigdy się w sobie nie zakochamy”. Złamałem tę obietnicę, przepraszam, ale nie mogłem tego dłużej dusić w sobie.
- Moglibyśmy o tym nie rozmawiać i wrócić do tego tematu jutro, gdy już wszystko przemyślę na spokojnie?
- Skoro tak wolisz… -odparł. Było mi cholernie przykro, nie miałam pojęcia, że mój najlepszy przyjaciel się we mnie zakochał. A co najgorsze. Ja chyba nie odwzajemniam jego uczuć. No właśnie. Chyba… Resztę wieczoru spędziliśmy, jakby nic się nie stało. Kiedy obudziłam się rankiem pełna pozytywnej energii obok Nicka, musiałam mu od razu to powiedzieć. Obudziłam go lekkim szturchnięciem, całusem i słowami: „Kocham cię, naprawdę kocham”. Ocknął się, uśmiechnął i mocno wtulił. Od tamtej pory byliśmy razem. W naszym zachowaniu w sumie nic się nie zmieniło. Ten związek był idylliczny do pewnego zdarzenia. Konkretnie 4. września chłopak, który doszedł do naszej klasy, poprosił mnie o spotkanie. Zgodziłam się, no bo niby czemu miałabym odmówić? Justin, bo tak miał na imię ten kolega, przyszedł na spotkanie w czarnych rurkach, które wisiały mu w kroczu i w bordowej podkoszulce. Jego brązowe włosy postawione do góry idealnie grały z najpiękniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam. Chłopak na spotkaniu dał mi różę – tylko miły gest – tłumaczyłam sobie. Rozmawialiśmy parę godzin. Naprawdę świetnie mi się z nim rozmawiało. Około godziny 20:00 zadzwonił do mnie Nick z pytaniem, gdzie jestem i co robię. Gdy odpowiedziałam, że siedzę w parku z Justinem, lekko się zdenerwował, więc uspokoiłam go, że za około pół godziny do niego przyjdę. Park był zaraz przy lesie, a od tej strony lasu do domu Nicka szło się 15 minut. Po chwili chciałam pożegnać się z Justinem, ale on zaproponował, że mnie kawałek odprowadzi. Chętnie się zgodziłam. Gdy weszliśmy w stronę lasu, przybliżył się do mnie…
~Nick~
Postanowiłem, że wyjdę po nią, żeby nie musiała iść sama przez ten ciemny las. Gdy już prawie dochodziłem, zauważyłem dwie obściskujące się postacie „mogliby iść do domu, a nie w lesie okazywać sobie uczucia”, jednak,kiedy się przypatrzyłem, wyglądało to trochę, jakby tylko jedna strona coś chciała. W każdym razie, gdy już podszedłem bliżej, zauważyłem, że to stoi Ashley. Moja Ashley… Chwilę się wpatrywałem, a następnie sprawy działy się w ułamku sekundy. Podszedłem do nich, popchnąłem go na ziemię, uderzył głową o korę drzewa, uderzyłem go kilkakrotnie pięścią w twarz, potem chwyciłem go za nadgarstki i trzymałem na plecach, obezwładniając go. Od razu podszedłem do Ash i chciałem, żeby się do mnie przytuliła, ale ona odsunęła się. Zaczęła na mnie krzyczeć, że jak ja mogłem to zrobić. – A ty co? To normalne, że się z nim tak obściskiwałaś? Może mam mu jeszcze podziękować za to, że chce mi cię ukraść? Spadam stąd. Idziesz ze mną czy zostajesz z NIM? – wybuchnąłem. Widząc, jak podchodzi do tego knypka, odszedłem. Może faktycznie trochę przesadziłem, ale ona jest moja, tylko MOJA… Jestem o nią cholernie zazdrosny i każdy, kto będzie próbował się do niej zbliżyć, skończy gorzej.
~Ashley~
Po tym okropnym wydarzeniu w nocy nie mogłam spać. Wiedziałam, że jest agresywny, ale nie myślałam, że aż tak. Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Policja: „Proszę ze mną, jedziemy na komisariat”. Super… Okazało się, że Justin zgłosił Nicka na policję na pobicie, a ja jestem tego świadkiem. Przesłuchanie trwało godzinę. Nicka zamknęli w areszcie.Jutro mam z nim widzenie.
- Cześć, skarbie – przywitał się i próbował dać mi całusa, ale odsunęłam się.
- Nie zbliżaj się do mnie. Z nami koniec – oznajmiłam na jednym wydechu. – Nie mogę żyć z kimś takim jak ty.
Dostałam w twarz z pięści. Dwa razy. Odwróciłam się i wybiegłam z budynku. Oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Nie. Nie płakać. Ryczeć, wyć i nie wiem, co jeszcze, ale to nie był tylko płacz. Straciłam wszystko.
Nick dostał 15 lat za pobicie Justina i za zabójstwo rodziców (karę miał w zawieszeniu, ze względu na młody wiek i motyw). Tak wyglądała moja prawdziwa miłość. Drastyczne? Na pewno. Od tamtej pory minęło 15 lat. Dzisiaj mijałaby nasza 180. miesięcznica. Za pięć miesięcy Nick wychodzi z więzienia. Raz w miesiącu pisze do mnie listy. Ja jednak nigdy nie odpisuję. Mam teraz męża Justina i córkę Avalanne, która ma 4 latka. Justin ma amnezję i nie pamięta praktycznie nic sprzed pamiętnego wydarzeniem 4 . września 2014r. Jestem szczęśliwa, ale cały czas tęsknię za Nickiem… MOIM NICKIEM…
autor : Paulina Bizoń